Trudno na początku było z jednym dzieckiem. Musiało minąć
kilka tygodni, zanim się poznaliśmy, nauczyliśmy się odczytywać potrzeby naszej
Córeczki.
Trudne było na początku karmienie z piersi. O tym nikt mi w
szkole rodzenia nie powiedział. Myślałam, że wystarczy chcieć karmić i mieć
pokarm. Nie wystarczy. Tego też trzeba się tego nauczyć. Miałam to szczęście w nieszczęściu wrodzonego zapalenia
płuc i dłuższego pobytu w szpitalu mojej Córki, że do domu po 10 dniach
wróciłyśmy już nauczone.
Trudne było wprowadzanie nowych pokarmów, bo dziecko nawet
jak jest chętne do poznawania smaków to musi się nauczyć je połykać, odpowiednio układać język, usta, a rodzic
powinien nauczyć się odpowiednio mu
je podawać.
Trudno było nauczyć
nasze dziecko pić z butelki i to, mimo wypróbowania kilkunastu sposobów i
butelek, nam się nie udało, a nasze 10 miesięczne dziecko w środku nocy jadło
kaszę łyżeczką.
Trudniejsze niż myślałam okazało się odpieluchowanie. Przy
piątej zmianie ubranek w ciągu kilku kolejnych dni miałam ochotę się poddać. Ale
po miesiącu przypominania i wspólnej pracy jestem dumna z Córki, że sygnalizuje i kolejną
przygodę zakończyliśmy sukcesem.
A początek z dwójką dzieci? Samodzielne jedzenie? Pierwsze
malowanie farbami? Wycieczka rowerowa? Pierwsze wakacje? Pierwszy dzień w
przedszkolu. Każda z tych sytuacji jest dla całej rodziny wyzwaniem. I każdy z nas czegoś nowego się uczy.
Często większa obawa przed krokiem do przodu tkwi w głowie
rodzica. Dziecko z natury nie jest bojaźliwe, jeśli tylko rodzic nadmiernie go przed
wszystkim nie ochrania, nie ostrzega i nie straszy. To w naszym, rodzicielskim, myśleniu dziecko często jest jeszcze za małe, niegotowe... na samodzielne spanie we własnym
pokoju, na jedzenie nożem i widelcem, na cięcie nożyczkami, na samodzielne
rozbieranie i ubieranie się, na wchodzenie po schodach, na jazdą na hulajnodze,
dwukołowym rowerku, wspinanie się na drabinkę na placu zabaw, na huśtanie się
na huśtawce bez barierek, na pójście do
przedszkola, pierwsze zostanie na noc u dziadków, wyjazd na wycieczkę itd. Drobiazgi? Tak! Ale to one budują charakter i poczucie własnej wartości naszego dziecka. I choć nie każda próba zakończy się sukcesem,
warto ją podjąć, uwierzyć we własne dziecko i nie podcinać mu skrzydeł. Dziecko będzie
przeszczęśliwe jeśli się uda. A jeśli jeszcze nie, to będzie wiedziało, ze w
każdej chwili jesteśmy blisko.
Kiedy zacząć podejmować próbę? Wyznacznikiem może być wiek, sygnały wysyłane przez dziecko,
ulubione aktywności oraz nasza intuicja.
Warto próbować i wierzyć w sukces. To lekcje, które
przynoszą motywację i wiarę w siebie zarówno dzieciom, jak i rodzicom.